Mil Mi-14 w Wojsku Polskim. Wielozadaniowy śmigłowiec morski, produkcji radzieckiej. Śmigłowiec ten jest rozwinięciem udanej konstrukcji śmigłowca Mi-8, posiada on mi. możliwość lądowania na powierzchni morza (przy odpowiednio niskim jego stanie). Śmigłowiec seryjnie produkowany jest od 1975 roku, pierwsze maszyny tego typu

Rozkaz to nie gazeta – nie do czytania, a do wykonania. To jedna z najważniejszych zasada w wojsku. 10 lat temu w Polsce zakończył się pobór powszechny. Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w lipcu 2008 r. Od 2009 r. polska armia ma być zawodowa. W tym roku odbywa się więc ostatni zaciąg powszechny. Reporterzy „Polityki” towarzyszyli kilku poborowym. Z 237 poborowych, którzy w maju trafili do 20 Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej, większość pochodzi z łapanki. Łapankę prowadziły wojskowe komendy uzupełnienia w bardzo trudnych warunkach pełnego rozprężenia dyscypliny poboru. Skoro minister Bogdan Klich ogłosił radosną wieść, że wojsko przechodzi na zawodowstwo, nie można się dziwić, że tysiące poborowych, którzy mieli w tym roku trafić do armii, uznało to za ogłoszenie amnestii. – Takie gadanie nigdy nie wychodzi wojsku na zdrowie – mówią w WKU. Ci, którzy dali się złapać na ostatnie wcielenie, czują się jak partyzanci schwytani w ostatnim dniu wojny. Jest w nich gorycz porażki. Bo gdyby z miesiąc lub dwa przetrwali jeszcze w ukryciu, to by ich w wojsku w ogóle nie było. Ale też jest poczucie obowiązku: – Skoro daliśmy się złapać, chcemy to odsłużyć do końca – mówi Andrzej Kasprzak w imieniu całej kompanii, choć to nie jego sprawa, bo on zgłosił się na ochotnika i chce w armii zostać na dłużej. Za murami jednostki JW 1248 poborowi zracjonalizowali sobie już własne położenie. – Przecież pobór jest tylko zawieszony, a nie zlikwidowany – mówi szeregowy Kasprzak. Więc na kompanii jeden drugiego przekonuje, że gdy tylko pobory odwieszą, to ci, którzy teraz przyszli, będą malować gołe baby na chustach rezerwistów, a ci, co się migali, będą musieli dopiero swoje odsłużyć. – Chciałbym zobaczyć wtedy minę tych, którzy się dziś z nas śmieją – dodaje szeregowy. Jeszcze cyfra trochę duża, ale idzie w dół jak burza Andrzej Kasprzak był jednym z trzech poborowych, których w kwietniu, tuż przed wcieleniem, pomogło reporterom „Polityki” odnaleźć WKU Warszawa-Śródmieście. Bo w dużych miastach poborowych jest jak na lekarstwo. W innych komendach uzupełnień informowano, że łatwiej trafić w totka niż na chłopaka z kartą powołania do wojska. Z tej cudem znalezionej trójki 22-letni Ernest G., który miał zostać wojskowym specjalistą od łączności w Zegrzu, od razu powiedział, że żadnych wywiadów prasowych nie będzie. Zabroniła mu tego dziewczyna. 24-letni Łukasz T., który miał być wojskowym kierowcą w Ostródzie, był bardziej chętny. Chciał nawet mieć zdjęcie, ale tak, by mu nie było widać twarzy. I całkiem anonimowo był gotów powiedzieć, że nie jest szczęśliwy z powołania. Anonimowo, bo nie chce wśród chłopaków uchodzić za jelenia, który dał się wcielić. Co innego 23-letni Andrzej Kasprzak, absolwent technikum samochodowego w Warszawie, któremu powinęła się noga na studiach i sam zgłosił się do WKU. Powiedział, że chce zrobić kurs zawodowego kierowcy. I jest mu obojętne, gdzie potem trafi. Więc trafił do jednostki 220 km od Warszawy. – Ja wiem, że wojsko się w życiu przydaje – mówi. Co dzień musztra i zaprawa prze... w wojsku sprawa Z żołnierzem jest jak z dzieckiem, bo wszystkiego go trzeba nauczyć. Z tą różnicą, że chodzić i mówić musi się nauczyć w 21 dni (nie licząc sobót i niedziel). Kpt. Marcin Moszyński z 20 Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej mówi, że naukę chodzenia zaczyna się zawsze od ćwiczeń indywidualnych, by wyrobić w żołnierzach nawyk odpowiedniego układania nóg względem podłoża i prawidłowego tempa. Wzorowy marsz odbywa się w tempie ok. 116 kroków na minutę. Stopy powinny unosić się 10 cm nad ziemię i opadać sprężyście. Długość kroku nie powinna przekraczać 80 cm. Gdy żołnierz już to opanuje, uczy się chodzić czwórkami, tak by nie ścinać zakrętów. Najwyższym wtajemniczeniem jest marsz pododdziału tak, by jednocześnie wszystkie nogi unosiły się w górę i jednocześnie opadały, a wzrok był skierowany do przodu, nawet na zakrętach. – To wymaga czasu – mówi kpt. Moszyński. Więc żołnierze chodzą zwykle wokół placu cztery godziny dziennie. Dwie rano i dwie po południu. Choć przed samą przysięgą może się to zwiększyć. Znacznie łatwiej nauczyć ich mówić po wojskowemu, ponieważ nie różni się to zbytnio od zwykłego mówienia. Trzeba pamiętać tylko o pewnych zasadach. Że żołnierze zwracają się do siebie per pan i zawsze podają stopień. (Chyba że chodzi o kapelanów, wtedy używa się np. formy księże kapitanie). Gdy przełożeni mówią: Czołem, podwładni odpowiadają: Czołem. Gdy pytają, odpowiada się: Tak. Wiem. Zrozumiałem. Młodzi żołnierze przyznają, że początkowo irytuje ich ciągłe opowiadanie każdemu, co robią, po co przychodzą i jak się nazywają, czyli meldowanie. Perfekcyjnie wykonany meldunek, zgodnie z regulaminem, składa się ze zwrotu grzecznościowego, stopnia wojskowego przełożonego, stopnia meldującego się, nazwiska i czynności wykonywanej meldującego albo celu przybycia. – Wszystkiego ich trzeba nauczyć – mówi ppłk Leszek Karpiński. – Jeśli żołnierz nie umie posłać łóżka, bo mu w domu babcia słała, to nam tu ręce opadają. Wojsko jest po to, żeby nauczyć samodzielności i wytrwałości. Młodzi żołnierze dowiadują się, jak dojechać do rodzinnej wioski pociągiem i jaka jest różnica między pisuarem a klozetem. Wojsko uczy też dyscypliny i porządku. Nie wszystko można zapisać w szczegółowych regulaminach. Chociażby to, że szafka każdego z 48 tys. żołnierzy służby zasadniczej musi wyglądać tak samo. Że zawsze z lewej jest szczoteczka do zębów, a z prawej mydło. I że trampki stoją z przodu łóżka, za nimi laczki i buty wojskowe. I zawsze w tej samej kolejności. Że rękawy w mundurze zawija się zawsze na trzy razy. I że są tylko dwie najważniejsze zasady, które trzeba sobie w wojsku przyswoić: W wojsku może być nasrane, byle posprzątane i polakierowane. Rozkaz to nie gazeta – nie do czytania, a do wykonania. Żeby w życiu dupą nie być, trzeba najpierw wojsko przeżyć Choć fora internetowe są pełne dobrych rad, jak uniknąć wojska, trzeba przyznać, że większość z nich jest całkiem bez sensu. Naprawdę trudno będzie uniknąć wojska, nosząc w tyłku piłkę pingpongową. W jednostce nikt tam nie zajrzy, bo zwykle kadra nie sprawdza, czy ktoś jest gejem. Nie zwalnia od wojska wrastający paznokieć, kredyt hipoteczny, wytatuowana na ramieniu belka ani gwiazdka. Nawet samookaleczenie, od klatki piersiowej po biceps (chyba że wzmocnione dokumentacją ze szpitala psychiatrycznego). Ani wyrok za zniszczenie samochodu. Wiadomo, że powołanie spada podstępnie i nieoczekiwanie jak niechciana ciąża. Bartosza Łukasiaka WKU Mokotów precyzyjnie namierzyło w 3 tygodnie po przerwaniu przez niego studiów. – Nawet nie wiedziałem, że to ostatni pobór – melduje szeregowy Łukasiak, który 8 maja stawił się w 10 Warszawskim Pułku Samochodowym. Ppłk Karpiński mówi jednak, że dla wielu wojsko jest miejscem, gdzie mogą się spełnić ich aspiracje. Daje możliwość kariery i rozpoczęcia nowego życia. To szansa dla ludzi z terenów ogarniętych bezrobociem, małych miasteczek, wsi. Kilka lat temu to właśnie poborowi z prowincji zabiegali w lokalnych WKU, by wcielić ich jak najszybciej. Pytali o mieszkania i wysokość zarobków. Trzy czwarte wcielonych w maju do jednostki w Bartoszycach pochodzi ze wsi. Tam nadal uważa się, że chłopiec w wojsku staje się prawdziwym mężczyzną, a służba wojskowa jest wspaniałym sprawdzianem. – Trafił kiedyś do mnie żołnierz, który zataił na komisji, że kończył szkołę specjalną – wspomina ppłk Karpiński. – Dla niego wojsko i wizyta w rodzinnej wiosce w mundurze były sprawą prestiżu. Gdy się tam kiedyś pojawił na przepustce, przestali go traktować jak półgłówka. Płk Zbigniew Domański, szef Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Zielonej Górze, odpowiedzialny za rekrutację żołnierzy w województwie lubuskim, nie jest specjalnie oryginalny, gdy powtarza przyszłym rekrutom, że wojsko to szkoła życia. Dwudziestoletnich chłopaków nie przekonuje wcale, gdy mówi im, że dopiero po 9 miesiącach w koszarach przestaną się trzymać spódnicy mamy. Dziś potrzeba zupełnie innych narzędzi. Wystarczy powiedzieć poborowemu, że może mieć trudności z otrzymaniem kredytu z powodu nieuregulowanego stosunku do służby wojskowej. To działa. Płk Domański przyznaje, że drgnęło, bo wojsko, by przyciągnąć do siebie, chwyciło się nowoczesnych narzędzi marketingowych. W całym Lubuskiem jest już po wielkiej akcji promocyjnej – zostań zawodowym szeregowym. Były plakaty, pogadanki, spotkania z żołnierzami. – Nie jesteśmy Rosją i nie wszyscy muszą iść do wojska – mówi pułkownik. – Mogą się odwoływać, a nam nie zależy, by z niewolnika robić pracownika. Mundur czysty, głupia mina, poznaj Matko swego syna Szeregowego Kasprzaka rodzice podwieźli do Bartoszyc i zostawili pod figurą brykającego konia 6 maja. Gdy się obejrzał za siebie, mama miała łzy w oczach. Poborowy, po przekroczeniu biura przepustek, może się czuć jak Ford T w produkcji taśmowej. Proces obróbki rozpoczyna się przy transparencie „Serdecznie witamy poborowych”, a kończy się na wskazaniu łóżka, czyli wozu, w izbie żołnierskiej, gdzie wszyscy wyglądają już prawie tak samo. W międzyczasie bowiem poborowy traci włosy, bieliznę i poczucie odrębności. W punkcie ewidencyjnym warto pochwalić się wykształceniem, dentyście zdrowymi zębami, a pani psycholog opowiedzieć o problemach z życiem wewnętrznym. Najważniejszą rozmowę przeprowadzi dowódca kompanii. Kpt. Muszyńskiemu mówi, że pierwsze dni są najważniejsze. Bo młody żołnierz się otwiera, gdy się go grzecznie pyta. Choć wytyczne departamentu MON są dość drobiazgowe, a szczegółowe pytania dokładnie określone, kpt. Muszyński stara się taką rozmowę prowadzić po ludzku, a nie po wojskowemu. Pyta delikatnie i konsekwentnie wyciąga: patologie w rodzinie, alkohol, narkotyki, młodzieńcze wybryki, jazda po pijanemu. Z tych rozmów kpt. Muszyńskiego wyłania się statystyczny obraz ostatniego wcielenia. Na pierwszy rzut oka poborowi są bardziej cherlawi niż kiedyś, ale tak samo słabo wykształceni. Z 237 szeregowych na palcach jednej ręki można policzyć tych z maturą. Z wykształceniem podstawowym jest 95, a z zawodowym 60. Z rodzin alkoholików jest 15. 13 deklaruje nadużywanie alkoholu, 22 zażywało narkotyki, 1 był już na odwyku. 6 jest po wcześniejszych próbach samobójczych, a 19 się chlastało (samouszkodzenia). Co czwarty szeregowy był karany sądownie. 16 żołnierzy zakwalifikowano od razu do grupy zwiększonego ryzyka, charakteryzującej się zaburzeniami osobowości, autoagresją, skłonnością do alkoholu i narkotyków. Ch...wo, ale jednakowo Na pytanie, jak przetrwać bezproblemowo w jednostce, młodzi żołnierze odpowiadają: nie wychylać się. To znaczy, że trzeba robić to, co wszyscy inni robią, i nie robić tego, czego nikt nie robi. Po wprowadzeniu 9-miesięcznej służby nie ma podziału na roczniki, na starych i młodych żołnierzy, więc znikła fala, nie ma kotów, rezerwistów, obcinki, pionowania wozów (czyli wywracania łóżek). W czasie pierwszych 21 dni tzw. szkolenia podstawowego żołnierz uczy się wszystkiego, co przyda się w służbie: musztry, czołgania, strzelania, biegania w masce p/gaz i w OP 1 (kombinezon ochronny, w wojsku zwany kondomem). Po przysiędze ma być łatwiej. Starsi żołnierze wiedzą, że poza opieką nad przydzielonym sprzętem i sprzątaniem jednostki niewiele się w wojsku robi. Czasem trafi się jakieś szkolenie lub pogadanka. I tak przelatuje te 9 miesięcy. Szeregowy Kasprzak jest kierowcą elektromechanikiem, więc już teraz wie, że będzie jeździł terenowym Honkerem i będzie za niego odpowiedzialny. Przynajmniej raz pojedzie na poligon. Ale dopiero wtedy, gdy zdobędzie w jednostce specjalizację. Zwykle wyjazd jest po 6 miesiącach służby. Na poligonie będzie mógł zobaczyć prawdziwe strzelanie z haubic i z czołgów. Starsi żołnierze mówią, że poligon przypomina obóz harcerski, bo też się mieszka w namiotach. Tylko więcej się śpi, bo nie ma co robić. No i wiadomo, że lepiej pod namiot jechać latem. Choć rezerwiści ostrzegają, że czasem wojsko jedzie na poligon zimą. Wtedy w namiocie jest chłodniej. Posłuchajcie, wy, cywile, jak to w wojsku służyć mile Pod koniec maja 2008 r. w polskim wojsku było 125 tys. żołnierzy, w większości zawodowych. Niezawodowi, czyli ci, którzy trafili z poboru, to tylko 48 tys. żołnierzy. Ostatni żołnierz z powszechnego poboru opuści armię we wrześniu 2009 r., ale już od stycznia 2009 r. rekrutowani będą tylko ochotnicy. Bo armia ma być całkowicie zawodowa, więc wojsko, po raz pierwszy od pół wieku, będzie musiało zachęcać i zabiegać o żołnierzy. Bo niełatwo będzie w ciągu roku znaleźć prawie 50 tys. nowych pracowników. Niech nikt się nie zdziwi, jak niespodziewanie, pierwszy raz w życiu, otrzyma życzenia z miejscowego WKU lub z jednostki, w której przed laty służył. W liście, oprócz życzeń, będzie zapewne informacja o możliwości zrobienia kariery wojskowej. Płk Piotr Chudzik, dowódca 10 Warszawskiego Pułku Samochodowego, zamierza złożyć taką ofertę pracy 1500 byłym żołnierzom. Liczy, że z 10 proc. na nią odpowie. – Namawiam ich do służby i zakładam, że to oni właśnie się do nas zgłoszą, bo wiedzą, co ich tu czeka. W listach do rezerwistów pułkownik pisze nie tylko o tym, że czeka na nich 50 etatów zawodowego szeregowego z pensją 2200 zł brutto (plus dodatki), bezpłatne wyżywienie i zakwaterowanie w internacie, ale też porusza temat atrakcyjnej lokalizacji dowództwa garnizonu, usytuowanego blisko Parku Łazienkowskiego. Zwraca uwagę na walory turystyczne służby (misje w Syrii, Libanie, Jugosławii, Iraku i Afganistanie), możliwości dalszej edukacji w szkole podoficerskiej i na to, że garnizonowi żołnierze-kierowcy jeżdżą dobrymi wozami, Oplami i Skodami. Płk Chudzik mówi, że z utęsknieniem oczekuje nadejścia czasu zawodowców. Obliczył, że żołnierz z powszechnego poboru, w czasie 9-miesięcznej służby, odliczając przepustki, obowiązkowe szkolenia i kursy, jest wykorzystywany w służbie ok. 150 dni. W efekcie po pięciu miesiącach odchodzi z pracy wyszkolony kierowca, a na jego miejsce przychodzi żółtodziób. Jedynym problemem w profesjonalizacji armii może być brak ochotników. Takich zagrożeń płk Chudzik w ogóle nie przewiduje.

W latach 1945-1989 w Wojsku Polskim istniały niżej wymienione jednostki samochodowe: 1 Pułk Samochodowy. 10 Samodzielny Batalion Samochodowy - w 1953 przeformowany w 10 Pułk Samochodowy. 10 Pułk Samochodowy - sformowany w 1953 na bazie 10 Samodzielnego Batalionu Samochodowego.
Pechowy tydzień dla polskiego wojska. Najpierw Państwowa Komisja Wyborcza zdradziła dokładną liczbę naszych żołnierzy stacjonujących w Afganistanie, a teraz Ministerstwo Obrony Narodowej ujawniło tajemnice dotyczące wyposażenia i lokalizacji żołnierzy z jednostki GROM… PKW ujawnia liczbę żołnierzy w Afganistanie Najpierw PKW w swoich statystykach opublikowała dokładną liczbę polskich żołnierzy w Afganistanie uprawnionych do głosowania (z rozbiciem na bazy). Liczba ta 1:1 pokrywa się z rzeczywistą liczebą żołnierzy, ponieważ osoby nieletnie, karane i pozbawione prawa wyborczego nie mogą wyjeżdżać na misje wojskowe. fot. denmar, lic. CC Jak cztamy w Polityce, dzięki “wpadce” PKW, wróg może oszacować siły potrzebne do skutecznego ataku na Polaków. Kiedy Dowódctwo Operacyjne zwróciło się do PKW o usunięcie informacji, PKW poprosiło o pisemne uzasadnienie ;-) MON obnaża GROM Na stronie Ministerstwa Obrony Narodowej opublikowano dokumenty przetargowe opisujące uzbrojenie, środki łączności, lokalizacje siedzib oraz placówek szkoleniowych jednostki GROM. Jak donoszą gazety, komandosi są oburzeni i uważają, że upublicznienie tego typu informacji zagraża życiu żołnierzy… Czytając materiały przetargowe można zauważyć, że rozbudowywany jest oddział wodny GROM-u. Z dokumentów dowiemy się również, ilu mniej więcej żołnierzy liczy jednostka (po liczbie zamawianych karabinów), jakiego oprogramowania antywirusowego używa, gdzie tankuje swoje pojazdy, kiedy i gdzie odbędą się szkolenia oraz która z firm może sprostać wymogom wdrożeniowym systemów komunikacyjnych — tutaj przeciwnicy upubliczniania dokumentów przetargowych wskazują na możliwość wprowadzenia sabotażystów w szeregi firmy wykonującej zlecenie. Lepiej zdejmicie te dane ze stron, bo jak nie to... Dodatkowo, jeden z naszych czytelników, Krzysiek, zauważył, że na stronach Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych znajdziemy także ciekawy dokument zawierający wykaz służbowych pokojów noclegowych (oczywiście z adresami). Wszystkie powyższe informacje zostały opublikowane w internecie, więc jedyna bariera dla potencjalnego wroga polskich żołnierzy to skomplikowany język polski ;-) Wiele hasłasu o nic? Czy z udostępniania powyższych informacji rzeczywiście wynika jakieś realne zagrożenie? Nie jestem tego taki pewien… Ci, którzy chcą zrobić polskiemu wojsku “kuku” na pewno są tak samo (jeśli nie lepiej) poinformowani jak osoby które przygotowywały opublikowane na stronach PKW, MON, czy IWSZ dokumenty ;-) Dyskusja nad “tajnością” adresów pokojów służbowych, czy też spory o ujawnienie liczebności wojsk stacjonujących w Iraku trochę przypominają mi polemikę mieszkańców niektórych miast z Google, a konkretnie z projektem Google Maps (Street View). Czy zdjęcia satelitarne ułatwiają ataki terrorystom/złodziejom? Móc — mogą, ale czy rzeczywiście są do tego wykorzystywane? Czas start. Kto pierwszy wklei linki do obu dokumentów (PKW i MON) zawierających “tajne” dane? :> Przeczytaj także:
Samochód pancerny wz. 28 (literally "Armoured car, year 1928 model") was a Polish armoured car of the 1920s. Based on French-built Citroën-Kegresse B2 10CV half-track chassis, the vehicle became the standard armoured car of the Polish Army. However, due to low speed and problems with reliability, already in 1933 it was decided to return the Poczta Polowa w WP - II WŚ Nie potrafię tego odnaleźć... kombinuję na różne sposoby i nic :/ W zasadzie to we wcześniejszym zapytaniu nie napisałam Iwona, 28 lip 2022, 21:32 Poczta Polowa w WP - II WŚ Skoro podała Pani konkretną datę r. to można coś więcej powiedzieć o okolicznościach w których poległ brat Pan Jacek Tymoczko, 28 lip 2022, 00:29 Poczta Polowa w WP - II WŚ Dziękuję. To już coś. Będę szukać dalej 🙂 Iwona, 27 lip 2022, 21:36 Poczta Polowa w WP - II WŚ Numer poczty polowej 38504 miał Piechoty. Jacek Tymoczko, 27 lip 2022, 21:18 Strona główna FAQ Polityka ochrony prywatności Strefa czasowa UTC+02:00 Dzisiaj jest 31 lip 2022, 05:36 Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited Jakie są kategorie w Wojsku Polskim? Osoby przystępujące do kwalifikacji wojskowej ostatecznie otrzymują jedną z czterech kategorii: KATEGORIA A;
Szef MON. zapewnił że Cougary trafią do polskiej armii już w przyszłym roku dzięki specjalnej procedurze umożliwiającej przyspieszenie transakcji. Kontrakt obejmie też pakiet logistyczny i szkoleniowy. - To sprawdzone pojazdy, używane w armii USA od wielu lat i na wielu misjach zagranicznych - zachwala minister. Znajomy z Afganistanu Warto przypomnieć, że cougary są już znane polskim żołnierzom. Takimi transporterami, użyczonymi przez US Army, Polacy przemieszczali się podczas misji bojowej w Afganistanie. Do polskiego kontyngentu trafiło wówczas ok. 40 wozów. Pojazdy Cougar to transportery typu MRAP (Mine Resistant Ambush Protected) czyli ciężkie samochody o wzmocnionej odporności na miny lądowe. Według ujawnionych wówczas informacji MRAP Cougar jest w stanie wytrzymać wybuch 14 kilogramowego ładunku trotylu zdetonowanego pod kołami, zaś specjalnie skonstruowany kadłub wozu może ochronić załogę przed eksplozją 7 kg TNT. Cougary wzmocniły na początku 2009 r. możliwości bojowe Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie dzięki umowie ACSA - Acquisition and Cross-Servicing Agrement. W myśl tej umowy pojazdy MRAP 4x4 Cougar trafił do PKW na zasadzie bezterminowego wypożyczenia. Zgodnie z zapisem umowy, wypożyczenie miało charakter wymiany. PKW wymieniło MRAP-y na wcześniej otrzymane od sił zbrojnych USA terenówki HMMWV. Przeciwminowa potęga W porównaniu z humvee cougar jest zdecydowanie potężniejszy. Mierzy ponad sześć metrów długości. MRAP ma 241 cm wysokości, a licząc z wieżą strzelca – 270. Szeroki na ponad dwa i pół metra transporter waży prawie 16 ton. Pojazd jest konfigurowany w rożnych wersjach. Mieści sześć osób. Kierowcę, dowódcę oraz czterech żołnierzy z desantu. Pojazdy typu MRAP są dziś w wyposażeniu największych armii na świecie. Doświadczenia walki asymetrycznej z Iraku i Afganistanu skłoniły siły zbrojne USA do wdrożenia programu, wg którego mniejsze terenówki (Hummery) były stopniowo zastępowane przez MRAP-y, produkowane w kilku wersjach, niezależnie przez różnych producentów. Dzięki unikalnej konstrukcji (podwozie w kształcie litery V, rozpraszające falę uderzeniową wybuchu miny), jednoczęściowa kabina, gruby pancerz, siedmiowarstwowe szyby) MRAP oferuje wzmocnioną ochronę przed minami i improwizowanymi ładunkami wybuchowymi. Krążownik szos Jednak potężny pojazd ma też swoje mankamenty. Masa i wymiary wozu sprawiają, że MRAP najlepiej sprawuje się na utwardzonej nawierzchni. Doświadczenia innych armii pokazują, że w ciężkim ternie podwyższony punkt ciężkości MRAP-a może powodować przewrócenie się pojazdu. Zamówienie 300 amerykańskich MRAP-ów może postawić pod znakiem zapytania rozpoczęte już w Hucie Stalowa Wola przygotowania do uruchomienia w kraju produkcji ciężkiego, silnie opancerzonego terenowego pojazdu typu MRAP projektowanego wspólnie z czeską Tatrą. Ma to być wielowariantowa konstrukcja wykorzystywana po zabudowaniu specjalistycznej elektroniki i systemów łączności jako wóz dowodzenia w różnych formacjach polskiej artylerii.
W systemie broni przeciwpancernej na współczesnym polu walki możemy wyróżnić: przeciwpancerne pociski kierowane (ppk); granatniki przeciwpancerne (RPG); pociski podkalibrowe i kumulacyjne; miny i pociski kierunkowe z wybuchowo formowanym penetratorem (EFP); miny przeciwpancerne i improwizowane ładunki wybuchowe (IED); Download: Centralna Szkoła Straży Granicznej w Rawie Ruskiej - V Kurs Tresury Psów Granicznych - PSY W WOJSKU POLSKIM Psy do zadań specjalnych Autor: Jakub Czermiński Są w Ghazni i Warriorze. Nauczone szukania materiałów wybuchowych i amunicji pomagają w ubezpieczaniu baz polskich żołnierzy oraz wykonywaniu zadań mandatowych Polskich Sił Zadaniowych. Mieszkalne namioty w bazie wojskowej bywają przeważnie otwarte. W FOB Warrior jest jeden namiot, do którego nikt niepowołany nie wejdzie niezauważony. To siedziba sekcji przewodników psów specjalnych. W przestronnych boksach przy wejściu odpoczywają po służbie dwa owczarki niemieckie. Przeraźliwym szczekaniem witają każdego niespodziewanego gościa. To Tyson i Darko, 3-letnie psy, których specjalnością jest umiejętność odnajdywania materiałów wybuchowych, amunicji i broni. Każdy ma swojego przewodnika. Tysonem opiekuje się sierż. Arkadiusz Mendel, dowódca sekcji przewodników psów specjalnych. Darko słucha tylko st. kpr. Grzegorza Zagozdona. Skład sekcji uzupełnia kierowca, plut. Sebastian Bartkowski – niezbędny, gdy zespół ma wykonać zadanie poza bazą. Cała piątka służy na co dzień w pierwszym wojskowym plutonie przewodników psów z 2 Mazowieckiej Brygady Saperów z Kazunia Nowego. Sekcja przewodników w FOB Warrior wchodzi w skład dowodzonego przez por. Piotra Grada plutonu rozminowania z grupy inżynieryjnej, którą dowodzi kpt. Andrzej Hołówka. Dwa lata temu obaj przewodnicy z Warriora wraz z nieletnimi wtedy psami odbyli kilkumiesięczne szkolenie. Pod okiem specjalistów ze Straży Granicznej poznawali od podstaw służbę z czteronogim wykrywaczem materiałów wybuchowych. – Zaczynaliśmy od abecadła – chodzenia z psem przy nodze, aportowania, posłuszeństwa. Dopiero potem wprowadzaliśmy rozpoznawanie zapachów – wyjaśnia sierż. Mendel. Dziś każdy z psów z łatwością znajdzie proch, trotyl czy semtex. Tyson i Darko potrafią rozpoznać i wskazać kilkanaście rodzajów materiałów wybuchowych. Nadal mogą uczyć się reagowania na nowe bodźce zapachowe. - Psiego specjalistę od materiałów wybuchowych szkoli się inaczej niż zwierzaka tresowanego do walki z narkotykami. Z oczywistych powodów nasze psy nie mają prawa gryźć ani drapać znalezionych przedmiotów – mówi sierż. Mendel. Gdy Tyson lub Darko wyczują zapach prochu lub dynamitu, siadają obok podejrzanego miejsca, wbijając wzrok w źródło zapachu. Znający swojego psa przewodnik od razu wie, które miejsce należy przeszukać. – Zadaniem przewodnika jest znać swojego psa – mówią żołnierze pytani o możliwość złego odczytania sygnałów wysyłanych przez zwierzę. W Afganistanie psy specjalne wykorzystuje się przede wszystkim do zwiększania bezpieczeństwa baz i przebywających w nich żołnierzy. Żaden cywilny pojazd nie wjedzie na teren FOB Warrior, jeżeli Darko lub Tyson dokładnie go nie obwąchają. Nie ma możliwości, by zwierzę coś przeoczyło. – Wystarczy, że jakiś czas temu w schowku przy kierownicy samochodu leżał pistolet. Nawet jeśli tej broni już tam nie ma, pies poczuje zapach i da nam o tym wyraźnie znać – sierż. Mendel komplementuje swojego podopiecznego. Dokładnie sprawdzane są także bagaże oraz towary przywożone na położony w granicach bazy bazar. Sporadycznie zdarza się, że psy wykorzystuje się do przeszukiwania pomieszczeń – najczęściej domów osób podejrzewanych o współdziałanie z talibami. W takim przypadku do domu wchodzi Afgańska Armia Narodowa, a po niej – przewodnik z psem. Pomoc Polaków jest niezbędna, Afgańczycy nie dysponują wyszkolonymi psami ani ich przewodnikami. Nie każdy pies nadaje się do służby. Przed rozpoczęciem szkolenia czworonogi przechodzą ostrą selekcję. Kandydat na żywy wykrywacz nie może bać się strzałów ani ciemności, musi umieć poruszać się po schodach oraz po śliskich nawierzchniach. Gotowość i odporność to nie wszystko – pies musi być także ponadprzeciętnie zdrowy. Skłonność do chorób stawów eliminuje zwierzę z gry, zanim ta na dobre się rozpocznie. Mimo konieczności pełnienia służby Tyson i Darko nie mają powodów do narzekania. W odróżnieniu od psów z III zmiany PKW, nie doskwiera im upał. Przewodnicy zadbali, by psy nie kaleczyły sobie łap na kamienistym podłożu, którym wyłożone są wojskowe bazy w Afganistanie - każdy czworonóg ma komplet obuwia. Wykonane z oddychającego materiału buty z gumową podeszwą zapewniają komfort i bezpieczeństwo. – Jesteśmy tu już prawie dwa miesiące, psy się przyzwyczaiły, stwardniały im łapy. Dlatego nie zawsze zakładamy im buty – wyjaśnia sierż. Mendel. Menu Tysona i Darka stanowi wysokiej jakości sucha karma, uzupełniania w razie potrzeby witaminami i lekami dostarczonymi przez Wojskowy Ośrodek Medycyny Prewencyjnej. Jeden niuans rzuca cień na idylliczny obraz psiej służby. Tyson i Darko po prostu się nie lubią. – Trzymają się razem tylko, gdy się boją. Tak było w śmigłowcu – oba psy leżały zgodnie obok siebie – opowiada sierż. Mendel. Gdy strach mija, czyli przez 99 proc. służby, zaczyna się rywalizacja i walka o prymat. Chwila nieuwagi i Tyson atakuje Darko. Dzięki tej sytuacji można jednak dostrzec, że to nie są zwykłe psy podwórkowe. Jedna krótka komenda przewodnika i psia bójka się kończy. W Afganistanie dyscyplina obowiązuje wszystkich. Zdjęcia przedstawiają psy służące w Wojsku Polskim i Korpusie Obrony ( Ochrony) Pogranicza oraz w jednostkach łączności ciura » w dawnych polskich formacjach wojskowych: człowiek należący do czeladzi obozowej, luzak. ciura » w dawnym wojsku pachołek. ciura » w dawnym wojsku sługa obozowy. ciura » w dawnym wojsku: człowiek należący do czeladzi obozowej. ciura » w dawnym wojsku: luzak, pachołek. ciura » w obozowej czeladzi. ciura » wojskowy luzak

Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej, o najnowszych planach zakupowych opolskiej armii poinformował w mediach społecznościowych. Nadchodzące zamówienie jest kolejnym z serii zakupów amerykańskiego sprzętu wojskowego przez polskie ministerstwo. W lipcu Błaszczak ogłosił, że Polska kupi od USA 250 czołgów M1A2 Abrams SEPv3. poleca Wojsko Polskie pozyska od USA 300 używanych pojazdów MRAP Cougar 4×4. To sprawdzone pojazdy, używane w armii USA od wielu lat i na wielu misjach zagranicznych. Dzięki przyśpieszonej procedurze trafią do nas już w 2022 r. Kontrakt obejmuje także pakiet logistyczny i szkoleniowy – napisał Mariusz Błaszczak. Coguary pojadą na granicę z Białorusią W serwisie mjr Krzysztof Płatek, rzecznik Inspektoratu Uzbrojenia, powiedział, że zakup pojazdów ma na celu zaspokojenie bieżących potrzeb Sił Zbrojnych RP. Można się domyślać, że zaraz po przybyciu do naszego kraju wzmocnią wschodnią granicę. W ostatnich dniach widać, że w polskim wojsku brakuje lepiej opancerzonych samochodów. Wartość transakcji nie została ujawniona. Cougar to amerykański transporter opancerzony typu MRAP zapewniający zwiększoną ochronę przed wybuchem min lądowych oraz improwizowanych ładunków wybuchowych. MRAP (ang. Mine Resistant Ambush Protected) to typ wojskowych pojazdów opancerzonych o zwiększonej odporności na miny i ataki z zasadzki. Odporność ta wynika ze specyficznej konstrukcji kadłuba pojazdu, którego podwozie uformowane jest w kształcie litery V i jest silnie opancerzone. Miny Cougarom niestraszne Siły zbrojne USA wdrożyły program konstrukcji i produkcji tych pojazdów po doświadczeniach wojny w Iraku. Według oficjalnych danych Cougar jest zdolny przetrwać eksplozje 14 kg ładunku wybuchowego pod kołami lub 7 kg ładunku pod kadłubem. W Afganistanie cała załoga Coguara przeżyła wybuch 230 kg materiału wybuchowego pod ich pojazdem. Producentem pojazdów jest amerykańska firma Force Protection, Inc. Cena nowego pojazdu to 475 tys. dolarów. Masa wynosi 14,5 t, a maksymalna prędkość 105 km/h. W aucie poza dwuosobową obsługą można przewozić sześciu żołnierzy. Nie będą to pierwsze coguary w polskim wojsku. Pod koniec 2008 r. Polski Kontyngent Wojskowy w Afganistanie w bazie Ghazni otrzymał z zasobów amerykańskiej piechoty morskiej 40 samochodów Cougar 4×4.

jkhFO.
  • cab45wiace.pages.dev/235
  • cab45wiace.pages.dev/175
  • cab45wiace.pages.dev/303
  • cab45wiace.pages.dev/76
  • cab45wiace.pages.dev/62
  • cab45wiace.pages.dev/284
  • cab45wiace.pages.dev/347
  • cab45wiace.pages.dev/390
  • cab45wiace.pages.dev/344
  • miny w wojsku polskim