Jestem tu nowa nie zbyt dobrze wiem jak jeszcze obslugiwac ten portal ale mam nadzieję, że wysluchacie mojej historii z nerwicą lekową poniewaz nie daję sobie już rady. Mam 21 lat stwierdzono u mnie nerwice rok temu w październiku gdzie trafilam do szpitala z dusznosciami, bolami w klatceOdp: Życie chyba nie dla mnie... Nie daję już sobie rady! :( Witaj, chyba wypowiem się pierwsza w twoim wątku. Musisz na poczatku wiedzieć iż jesteś dorosłym dzieckiem alkoholika czyli w skrócie DDA. Jest nas wiele takich pokrzywdzonych dzieci. Jedno wiedz na początek, nie jesteś odpowiedzialna w żadnym stopniu za to co ci się przytrafiło, jesteś ofiarą a twoi rodzice sprawcami. Tak jak ty miałam tragiczne życie z tym ze ja nie miałam tez wsparcia w matce, zresztą do dziś nie mam. Zawsze za wrażliwa , miękka brała na swoje plecy wszystkie cięgi myśląc że to coś naprawiało wręcz zawsze miałam w sobie poczucie że to nie tak wygląda prawdziwa rodzina, bunt narastał do maksymalnych skoro jestem dobra to spotyka mnie tyle w rodzinie DDA przyjmują schematy zachowań. Dzieli się je na - * MASKOTKA---- * W większości przypadków ?maskotką? jest najmłodsze dziecko. * Maskotki są najbardziej okłamywane. Nawet w zdrowych rodzinach rozpieszcza się najmłodsze dzieci; chroni się je przed brutalnymi realiami życia. W rodzinach alkoholowych jest to jednaka dużo głębsze. Członkowie rodziny nie informują maskotek o ważnych sprawach, zatajają je, podają do wiadomości nieprawdziwe informacje. Maskotka wie, że coś w jej rodzinie nie gra i to bardzo, a wszyscy to ukrywają? W efekcie, wiele maskotek boi się, że zwariowały; uczą się nie dowierzać własnemu doświadczeniu. * ZAGUBIONE DZIECKO ( bierny akceptant / bierny manipulator) * Na ogół nie jest to dziecko ani najstarsze ani najmłodsze * Aby ulżyć innym członkom rodziny, akceptuje to, że nikt na nie nie zważa. Znajduje się na marginesie rodziny i nie ma wielu oczekiwań. * Smutek, niepewność lęk. Dominuje wszechogarniające poczucie osobistego niespełnienia, życia na marginesie. * Większość ucieka w świat fantazji i ich towarzyszami stają się wyimaginowani przyjaciele. W tym świecie są bezpieczni, pewni i panują nad wszystkim. * Często symulują chorobę, by uniknąć pójścia do szkoły lub innych potencjalnie stresujących sytuacji. Rzadko zgłaszają się same do Wykorzystują gniew jako skuteczne narzędzie, umożliwiające im przetrwanie. Tę postawę niosą przez całe życie. Wrogość, gwałtowność i terror fizyczny na ogół przynoszą oczekiwane skutki.# Często jest to drugie w kolejności dziecko w rodzinie. Przyszło na świat w sytuacji, gdy uwaga i energia wszystkich członków rodziny były skupione na osobie dotkniętej nałogiem, cały ciężar spoczywał na barkach ?życzliwego? a pierwsze miejsce na scenie było zarezerwowane dla ?bohatera?.# Buntownik wolałby być bohaterem, ale jest zmuszony poszukać sobie innej roli * BOHATEROWIE ( typ odpowiedzialny, typ pojednawczy) * Osoby ciepłe, wrażliwe, sympatyczne, dbające o potrzeby wszystkich wokół * Nie potrafią odmówić pomocy * Nie uznają, że posiadanie ograniczeń jest normalną ludzką cechą * BOHATEROWIE ODPOWIEDZIALNI * Na ogół jest to najstarsze dziecko w rodzinie. Pozostałe dzieci oczekują, że będzie im przewodził a dorośli chwalą jego zachowanie. * Kiedy mama i tata nie są w stanie wypełniać swoje role, ?bohater? dba o to, by pozostałe dzieci odrobiły lekcje, następnie prowadzi je do sypialni, każe im założyć pidżamę i iść spać. Bohater też pociesza rodzeństwo i zapewnia je, że wszystko będzie dobrze ? gdy w tle słychać bójkę i odgłosy tłuczonego szkła. * Ułatwia życie rodzicom i dlatego osoba uzależniona może oddać się piciu a współuzależniony może poświęcić swój czas osobie alkoholika. Dziećmi i domem zajmuje się bowiem bohater. * Uczy się polegać całkowicie na sobie, ponieważ nie może oprzeć się na dorosłych. Motto: ?Jeśli chcesz, by coś zostało zrobione, zrób to sam?. * Marzy o tym, by jak najszybciej odejść z domu. * Cele krótkoterminowe, osiągalne ? w ten sposób uzyskuje poczucie spełnienia. * Człowiek czynu, którego życie naznaczone jest działaniem. Osiąga w życiu sukcesy, ale zawsze ma poczucie, że to jeszcze nie to i że stać go na więcej. * Czasami jest to nałogowiec w dążeniu do bycia najlepszym. * Nigdy nie odmawia, nie potrafi ustawić realnych granic. Wciąż jest zajęty i przepracowany. * Poczucie winy, syndrom ?ocalałego z katastrofy?; u niektórych bohaterów przybiera to formę depresji. Wraz z rozpoczęciem niezależnego życia, wielu bohater ów zaczyna prześladować lęk, że ich sukces jest oznaką niewrażliwości na pozostałych członków, pozostających nadal w sidłach choroby. W rezultacie czasami wracają do swych rodzin i jeszcze raz próbują ?poukładać sprawy?.Mozna znając swój typ pracować by nie wpaść w depresję zobaczyć na czym polega moje podejście do siebie i ludzie. Przeczytaj tez nawet w necie książkę "Toksyczni rodzice" Mozna ją dostać w formacie się na maturze, wierz w siebie , potem z matura prace znajść łatwiej, zresztą wiele firm szuka na sezon letni martw się bagno w którym jesteś można pokonać, nie bierz na siebie odpowiedzialności za matkę i ojca to dorośli z gorszego syfu wiec wiem że można , uwierz gdybyś nie była silna to dawno by cię nie było. A jesteś więc masz w sobie ogromna wolę życia. Nie daj się.Joanna Racewicz szczerze o śmierci męża: My, dorośli nie dajemy sobie rady z cierpieniem. Tak gwiazdy radzą sobie z odejściem bliskich AW 27.11.2017 21:17
Witam! Mam 19 lat i jestem uczniem 3 klasy technikum. Kiedyś w swoim życiu doświadczyłem alkoholizmu w rodzinie. Był to krótki okres kiedy miałem 11 lat ale to pociągnęło za sobą różnorakie konsekwencje. Ze względu na problemy finansowe i brak wyjścia z sytuacji mój tata zaczął szukać rozwiązania w alkoholu. Potem zapisał się do AA i udało mu się zwalczyć nałóg. Wiadomo, że przez to nasza relacja już nigdy nie będzie taka jak była. W dzieciństwie słyszałem co pamiętam jak ojciec "zabije mnie i matkę", pamiętam do dziś tę sytuację i emocje, smutek i lęk z nią związane. 4 lata temu dowiedziałem się, że będziemy się przeprowadzać i przez to się załamałem. Zamknąłem się w sobie, nie nawiązywałem nowych relacji, nigdy nie miałem dziewczyny. Sytuacja finansowa sprawiła, że samemu zarabiałem na moje potrzeby i na przykład samemu kupowałem sobie ubrania. Pozytywnym aspektem tego było nabycie doświadczenia zawodowego, pracując w fast foodzie. Obecnie moje problemy skupiają się na na tym, że niezbyt odnajduję się w relacjach z innymi. Szczególnie boli mnie fakt, że nigdy nie miałem dziewczyny. Nie jestem przekonany co do mojej przyszłości, nie wiem co będę w życiu robił. Jak się w coś angażuję to robię to przez jakiś czas i jak się pojawiają przeszkody to porzucam to zadanie. Gdy jestem zły na siebie, ponieważ nie zrobiłem tego co sobie zaplanowałem, narzekam na życie i obwiniam o wszystko rodziców i moje pochodzenie lub uciekam od problemu. Ucieczka od problemu polega generalnie na odcięciu się od problemu i grze w jakąś grę komputerową, nałogowym oglądaniu bezwartościowych filmów na YT, bądź też masturbacji i przebywaniu na portalu erotycznym. Z tym ostatnim jest największy problem, ponieważ gdy zastosuje taką ucieczkę i spędzę na takim portalu parę godzin a podczas kwarantanny zdarzało się i dni (całych dni spędzonych tylko tam) to odczuwam potem ogromne poczucie winy i smutek, który rujnuje moje kolejne dni. Czasem też formą tej ucieczki jest narzekanie, potrafię parę godzin dziennie narzekać i użalać się nad sobą. Okres kwarantanny w większości był dla mnie zmarnowanym czasem, generalnie z mojej winy. Nie wykorzystywałem go w pełni, choć też nie mogę powiedzieć, że nie miał sensu. Przebyłem więcej z samym sobą i zrozumiałem siebie w większym stopniu niż na jakim to było wcześniej. Podczas zamknięcia w domu zacząłem się uczyć gry na gitarze po 30 min dziennie. Były momenty w których zamierzałem rzucić to hobby lecz przemogłem się i walczyłem by być w tym coraz lepszy. Teraz niestety nastąpił kryzys, by wejść na kolejny wyższy poziom gry na gitarze trzeba włożyć większy wysiłek a ja mam przed tym opory psychiczne i tego unikam. Podobnie też było kiedy zacząłem chodzić na siłownię na początku ubiegłego roku. Gdy zacząłem moim celem było zrzucenie wagi co siłą woli udało mi się (w tamtym okresie też zaprzestałem masturbacji co w moim odczuciu pomogło mi w osiągnięciu tego celu). Lecz tak samo w przypadku siłowni nie robiłem tego na czym mi zależało, wybierałem łatwiejsze drogi, zamiast uczyć się wykonywania poprawnej techniki ćwiczeń to wykonywałem wszystko byle jak przez co nabawiłem się drobnych kontuzji, co potem odrzuciło mnie od siłowni. Wiem, że problem jest we mnie i przez niego nie osiągnę w moim życiu istotnych dla mnie celów. Moi rodzice też są starsi ode mnie co też mnie smuci, że do końca nie rozumieją rzeczy, które mnie interesują. Boli mnie też fakt jak pomyślę, że nie miałem takiej młodości jak moi rówieśnicy. Podczas gdy oni chodzili na imprezy czy też wiedli ciekawe życie ja stosowałem uniki od rzeczywistości do rzeczywistości wirtualnej (bezczynnie grając w gry i oglądając filmy na yt). Mam tak, że jak gram w jakąś grę to nie odczuwam z niej radości, nie traktuję jej jako rozrywkę i po prostu gram albo oglądam film bez uwagi byle się odciąć od rzeczywistości. Apropo porzucania moich zajęć to widoczne to jest w wielu dziedzinach życia (zakupiłem sobie aparat by robić zdjęcia lecz potem się zniechęciłem, zakupiłem domenę pod bloga lecz nawet go nie dokończyłem i się zniechęciłem, uczyłem się programowania i po napotkaniu trudności się zniechęciłem). Ostatni parę lat spędziłem w wysokiej toksyczności (albo unikając rzeczywistości albo wyżywając się na rodzicach, krytykując ich za wszystko oraz narzekając). W okresie kiedy byłem tym całym negatywnym myśleniem najbardziej przeciążony udałem się na psychoterapię poznawczo-behawioralną. Byłem na 6 sesjach i potem zrezygnowałem. Do samej terapii nie mam żadnych zastrzeżeń, ponieważ to ja sam tak na prawdę nie wykonywałem zadań zleconych przez terapeutkę i traktowałem to jako pomoc bez wysiłku, myśląc, że samo przychodzenie tam mnie jakoś zmieni. Prawdą jest, że te sesje, które tam spędziłem pomogły mi w jakimś stopniu. Na pewno ukierunkowały w jakimś stopniu moje myślenie i zmusiły do refleksji nad sobą. Zniechęcony terapią skłamałem terapeutce, że nie mogę w niej uczestniczyć z powodów finansowych co było kłamstwem. Zaproponowała mi bezpłatne spotkanie wyjaśniające powody rezygnacji i odbywanie sesji tylko 2 razy w miesiącu. Ja nie odpowiedziałem na wiadomość, czuję się z tym mega nie fair. W tamtym czasie mając te 18 lat myślałem o tym tylko, żeby mieć więcej pieniędzy dla siebie nie zważając na to, że terapia na pewno pomogła by w dłuższym okresie czasu. Lecz tu widać kolejny aspekt mojego szybkiego rezygnowania i braku dyscypliny. Nie wiem co mam obecnie zrobić, marnuję swoje dni nie robiąc w większości nic produktywnego. 2 dni temu podczas mojej "ucieczki od rzeczywistości" założyłem znowu konto na portalu erotycznym. Akurat tam by do kogoś pisać trzeba wykupić konto premium co kosztuje 10zł. Łącznie na zakładanie nowych kont i wydawanie na to pieniędzy wydałem około 400zł. Raz zrobiłem to wieczorem i usunąłem zaraz po skończeniu masturbacji, czując poczucie winy, kolejny raz zrobiłem to wczoraj z rana i znowu wydając pieniądze i masturbując się usnuąłem tam konto. Przez kolejne dni odczuwałem ogromne poczucie winy i smutek związany z tym co zrobiłem. Sprawiło to nawet, że nie poszedłem dziś na praktyki zawodowe, które zostały dziś wznowione i wytłumaczyłem się w e-mailu do pracodawcy, że miałem problemy żołądkowe. Bałem się w tym celu nawet zadzwonić. Tak na prawdę poczucie winy i smutek sprawiły, że nie udałem się tam. Moje zachowanie nie było w żadnym stopniu odpowiedzialne i godne uznania za "dorosłe". Z moim negatywnym nastawieniem do życia staram się walczyć dlatego też prowadzę pamiętnik w którym zapisuję co danego dnia zrobiłem i jakie pozytywne rzeczy tego dnia się zdarzyły. Lecz moje negatywne zachowania (narzekanie i użalanie się nad sobą, wybuchy złości) jak dojdą do głosu to potrafią mi zabrać parę godzin z mojego dnia. Staram się też rozwijać na różne sposoby (czytam książki). Zakupiłem też książkę samopomocową na temat terapii schematów lecz nie stosuję tego wszystkiego w praktyce. Książka dała mi jednak na pewno jakąś wiedzę, która możliwe, że nawet podświadomie mi pomaga. Chciałbym coś w życiu osiągnąć i czuję, że marnuję moje naturalne zdolności i nie jestem tym kim mógłbym być. Zastanawiam się nad powrotem na terapię (to znaczy do innego terapeuty bo ten nie prowadzi już działalności w miejscu w którym mieszkam). Problemem jest to jednak, że nie chcę brać udziału w terapii online, która jest teraz jednym rozwiązaniem. W większości moi rodzice są w domu i mogliby usłyszeć taką rozmowę a to dla mnie jest intymna rozmowa o mich problemach i wolałbym odbyć ją w tradycyjnym stylu. Niestety obecnie to nie jest możliwe. Dlatego proszę o pomoc, o jakieś praktyczne rzeczy, które mogę zacząć zmieniać by w moim życiu było lepiej. Nie radzę sobie do końca z tym wszystkim.
Ostatnio uświadomiłam sobie w końcu że potrzebuję pomocy bo sama nie daję sobie już rady z życiem i swoimi emocjami. Wszystko mnie dobija, to jak potoczyło się moje życie, wiem że muszę zebrać się w sobie i coś zrobić, zacząć podejmować konkretne decyzje żeby to życie ogarnąć, ale jednocześnie nie mam kompletnie na to wewnętrznie siły i odkładam wszystko na później.
napisał/a: agasiz 2011-08-28 11:07 Witam bardzo serdecznie. Chciałem z Wami podzielić się swoim problemem który od długiego czasu nie pozwala mi normalnie funkcjonować w środowisku, tym problemem jest DEPRESJA. Jest to choroba która potrafiła powalić na kolana 32 letniego faceta który w życiu zawodowym starał się pomagać innym ludziom szczególnie młodym w rozwiązywaniu swoich problemów (pedagog) a sam nie potrafi rozwiązać swoich co za ironia losu. Nie wiem jak poradzić sobie sam z sobą nie mam na nic ochoty i sił tumiwisizm i obynietrzebabyłowychodzićzłóżka to dla mnie chleb powszechny, wyciągnąć mnie z domu to nie lada sztuka nie mówiąc już o problemach ze sferą uczuciowo-intymną jej po prostu obecnie nie ma po prostu brak zainteresowania jest totalny z mojej strony. Byłem u psychiatry brałem do tej pory venafleksynę teraz mam zmienione leki na escitalprolam tzn jestem w trakcie schodzenia z jednego i przechodzenia na drugi w/w lek nie wiem czy to jest tego efekt ale w nocy zasnąć nie mogę mam napady paniki i strasznego lęku plus drżenie rąk i nerwowy ból żołądka. Mam problemy w pracy a raczej byłej pracy bo zostałem wyrolowany przez mojego dyrektora który zwolnił mnie aby przyjąć swojego protegowanego na moje stanowisko prócz problemy w domu opiekuję się 85 letnią babcią która traktuje mnie jak 12 latka wykańcza mnie i psychicznie i nerwowo. nie wiem co robić już niekiedy odechciewa mi się żyć. Pomóżcie napiszcie coś co może wam pomogło wyjść z podobnej sytuacji. Pozdrawiam napisał/a: agasiz 2011-08-28 20:38 Nie wiem czy to normalne w przechodzeniu z leku na lek venafleksyna na escitaprolam ale jestem jednym kłębkiem nerwów i lęku i paniki nie mówiąc o dołach jakie łapie, dzisiaj jest jakiś koszmar normalnie napisał/a: teaman1986 2011-08-29 02:49 Cześć agasiz. Ja biorę wenlafaksynę już przez ponad półtora roku (od stycznia 2010 r.) i na mnie również ona nie działała, bądź działała słabo. Aktualnie jestem w trakcie jej odstawiania, ponieważ nie mam "czystej" jednobiegunówki, lecz CHAD, a antydepresanty (nawet te nowoczesne, takie jak SSRI) mają tendencję do nadmiernego indukowania faz maniakalnych (u mnie raczej hipomaniakalnych) w przebiegu CHAD, co też u mnie prawdopodobnie miało miejsce-i to przy jednoczesnym niepoprawianiu faz depresyjnych przez wenlafaksynę. Wyraźną poprawę odczułem dopiero po wdrożeniu do leczenia "Convulexu" i "Depakine Chrono" (czyli normotymików), z tym że przez pewien czas brałem tylko 600 mg/dobę i to było dla mnie za mało-naprawdę dobrze poczułem się dopiero po zwiększeniu dawki dobowej do 900-1000 mg (2x500 mg rano i wieczorem). Jednakowoż, zapewnie nie odstawię całkowicie wenlafaksyny (obecnie biorę 112,5 mg/dobę, ale stopniowo coraz mniej), gdyż rzekomo kwas walproinowy i jego pochodne (w moim przypadku walproinian sodu) wzmagają jej działanie przeciwdepresyjne. Jeszcze mi się przypomniało, że gdy nagle całkowicie zrywałem z wenlafaksyną (przestawałem łykać kapsułki z dnia na dzień), to od razu miałem nieprzyjemne objawy uboczne, wręcz poważnie utrudniające normalne funkcjonowanie, a mianowicie zbierało mi się na wymioty, miałem nudności, mdłości, zawroty i bóle głowy (zażywałem oryginalny "EfectinER", a jakiś czas temu przeszedłem na zamienniki-"Velafax" i "Venlectine"). Muszę przyznać, że przez pewien czas brałem nawet 225 mg wenlafaksyny na dobę, a jest to minimalna dawka aplikowana w leczeniu depresji w szpitalach psychiatrycznych. Na depresję mogę Ci jeszcze polecić "Ketrel", jednak jest to porada czysto teoretyczna, gdyż mam wrażenie, że źle na mnie działa, tzn. za bardzo mnie "zamula" i pogłębia moje objawy depresyjne (senność, zmęczenie, brak energii do działania, apatię, uczucie wszechogarniającego cierpienia). Najpierw jeden z psychiatrów przepisał mi go jako środek nasenny w małych dawkach (25-50 mg, gdyż mam też zaburzenia rytmu okołodobowego, a do tego czasami nadmierne pobudzenie w fazie hipomanii występowało u mnie wieczorami/w nocy), a obecnie moja stała psychiatrka zaleciła mi "Ketrel" stricte na depresję w dawce 100 mg/noc, ale biorę go tylko czasami (gdy nie mogę zasnąć), gdyż, jakem napisał, chyba źle się po nim czuję. Z kolei jeszcze inna psychiatrka polecała mi włączenie „Ketrelu” na stałe do mojego schematu leczenia, gdyż podejrzewała u mnie spektrum zaburzeń schizoafektywnych i osobowość schizoidalną. Kwetiapina (fumaranu) to środek przeciwpsychotyczny najnowszej generacji, a ponadto rzekomo badania kliniczne wykazały jej wysoką skuteczność w leczeniu depresji przy długotrwałym stosowaniu. Z kolei na napady lękowe mogę polecić Ci lewomepromazynę („Tisercin”), której co prawda nie „ćpałem” osobiście, ale jest mi wiadomo, że stosuje się go w zespołach lękowych. Ewentualnie mogę się podpytać mojej siostry o jakieś dobre środki na lęki, gdyż leczyła się ona na nerwicę lękową. Wiem, że moje porady dla Ciebie mogą nie być supertrafione, skoro cierpisz na klasyczną depresję, a nie na CHAD (tak jak ja), jednak uważam że nasze przypadłości są do siebie mocno podobne, ponieważ w przebiegu moich zaburzeń czas trwania stadiów depresyjnych jest zdecydowanie dłuższy niż hipomaniakalnych. Pozdrawiam, RJPS napisał/a: agasiz 2011-08-29 07:18 Widzisz u mnie wszystko zaczęło się jakieś 4 lata temu też zacząłem swoją przygodę z venafleksyną ale psychiatra zmienił mi ją na citaprolam plus mitrazepinę wszystko byłoby ładnie i pięknie gdyby nie to że po ok 8 mcach nei przestało działać i nie byłoby dodatkowych 20 kg po mirtazepinie jadłem jak oszalały i znów wróciłem do venafleksyny najpierw 75 mg potem 150. tak było do teraz teraz psychiatra kazał mi ją zmienić na escitalprolam i własnie jestem w trakcie schodzenia z alventy i wchodzenia na es... to jakis koszmar dziś udało mi się zasnąć koło poza tym biegunka i takie dziwne stany lękowo nerwowe z dodatkiem paniki że hej na niczym nie mogę się skupić i wgle masakra. Psychiatra coś mówił mi że dołoży mi trazodon ale pierw out venafleksyna. No i po venafleksynie moje funkcje seksualne spadły do prawie zera co nie jest miłym objawem :( Pozdrawiam agasiz napisał/a: Agusia1982 2011-08-29 11:17 Przy lekach psychotropowych,schodzeniu z dawki,wchodzeniu na nową takie stany jak opisujesz są zupełnie normalne i mogą trwa nawet 2,3 tygodnie. Gdyby po tym czasie nie było poprawy to trzeba zastanowić się czy lek jest odpowiednio dobrany. Pamiętaj jednak,że sam lek sprawy nie załatwia...w Twoim przypadku może zastanowił byś się nad terapią?szkoda życia. Nie jestem pewna czy sam dasz rade a gdyby ktoś poprowadził za rękę będzie znacznie łatwiej. Praca nad sobą,wytrwałość to jedyna słuszna droga. Oczywiście leki pomocniczo jak najbardziej...ale nie jako jedyna droga do sukcesu. napisał/a: agasiz 2011-08-29 19:20 Wiesz dlatego postanowiłem iść do psychiatry żeby leczenie mojej depresji było pod fachowym okiem a nie na zasadnie może to zadziała albo to w wykonaniu lekarza rodzinnego. Co do psychoterapii z tym może być problem a nawet duży problem. a Venaflexynę odstawiam następująco: dzień zero 150 mg dzień 1 - 7, 100 mg venaflexyny rano + 5mg escitaprolamu wieczorem, dzień 8 - 14 50 mg vena + 5 mg escit... 15 dzień 10 mg escita.... wieczorem już bez venaflex. Wiec jest to chyba dość rozsądne postępowanie moim szczęściem jest to ze mam venaflexynę w postaci podzielnej przez 3 wiec nie ma problemu z dzieleniem. mam mieć dołożony jeszcze trazodon ale to po odstawieniu veny... Co myślicie o takim postępowaniu nadmieniam ze lęki i taka dziwna nerwica cały czas się utrzymuję i zaczyna zwiększać się mój napęd to chyba dobrze napisał/a: Agusia1982 2011-08-30 10:04 Kurde nie wiem co Ci napisać bo z tymi lekami jest strasznie skomplikowana sprawa. Jak dla mnie powinieneś mieć jeden odpowiednio dobrany lek stały,ewentualnie jakiś doraźny a i tak to jak na mój gust za wiele. Zmieńmy troszkę temat...leki lekami okej a co robisz poza lekami by czuć się lepiej? Czy Twój lekarz jest sprawdzony czy z łapanki jak ja to nazywam? napisał/a: agasiz 2011-08-30 19:17 Dzięki za to, że wgle się odezwałaś do mnie. Lekarz u którego wpierw byłem byłem ordynatorem oddziały psych szpitala powiatowego, ale niestety cena wizyty nie poszła w jakość i byłem prowadzony przez lekarza ogólnego z marnym skutkiem no ale cudów nie można się spodziewać. Niedawno odkryłem NZOZ który specjalizuje się w terapii uzależnień i psychoterapii i tam przyjmuje psychiatra i teraz jestem ustawiany przez niego na antydepresanty. Na razie biorę tylko leki, żeby wrócić do "żywych" bardzo to trudne wykrzesać z siebie choć trochę sił do jakiegokolwiek działania. Ale staram się jak mogę nie zawsze wychodzi. Masz rację z lekami nie jest prosta sprawa ale z życiem jeszcze gorzej więc trzeba jakoś wypośrodkować. Pozdrawiam M napisał/a: Agusia1982 2011-08-31 11:30 Masz racje. Są osoby,którym wystarcza też takie,które radzą sobie same poprzez różne ćwiczenia i zmiany toku myślenia. Są tez takie jak ty...czy jak byłam ja,które bez leków nie ruszą. Mogę Ci tylko napisać,że mam ogromną nadzieje,że ten lek będzie trafiony. Widzisz ja nie popieram leków ale czasami tylko to potrafi postawić na nogi i dać powera do walki. Ja uważam ,że dzięki temu dałam rade walczyć,że teraz daje radę żyć normalnie. napisał/a: agasiz 2011-08-31 12:14 Wiesz ja teram mam bardzo trudną sytuacje w domu depresja na dodatek utrata pracy - dałem się wyrolować jak mało kto a od kilku nocy ten sam sen po którym jestem bardziej zmęczony i zdenerwowany niż kładę się spać. Oprócz tego takie dziwne ściśnięcie w żołądku mam nadzieje ze to tylko chwilowe przy zmianie leków bo może być wesoło albo i nie. Ja sam będąc pedagogiem nie umiem sobie pomóc to jest jakiś dance macabre. pozdrawiam napisał/a: Agusia1982 2011-08-31 19:50 No jak widać na załączonym obrazku każdego może spotkać. Nie wiem z jakim problemem zmagasz się domu...(jak chcesz możesz mi napisać na pw)a jeśli chodzi o pracę to nie zadręczaj się bo nie warto. Należy zamknąć ten rozdział i iść do przodu...nie patrz wstecz bo sam widzisz ,że to tylko utrudnia sprawę. Jeśli wiesz,że stało się to nie słusznie to niech żałują ,że stracili wartościową osobę w swych szeregach a ty znajdziesz coś lepszego. Sny sa zazwyczaj odzwierciedleniem tego co przeżywamy w ciągu dnia i od tego też zależy jak czujemy się rano.
A okazalo sie ze zowtawil mnie z brzuchem. Ja oddalabym wszystko zeby cofnac czas. Nie daje rady juz sama. I moja mama mi nie pomaga. Moje dziecko duzo placze, a ja psychicznie tez juz jestem rozbita.
mirelkaa 16 czerwca 2010, 13:53 witam że to może nic nie dać ale już nie mam się komu i jak zwierzać bo nie mam po prostu na to ochoty na ględzenie komuś...czasami chyba lepiej to napisać i dostać radę od kogoś zupełnie obcego... ... bezsenność ...od tego się zaczęło ponad rok temu.... chudnę w oczach ... głodując lub na dietach chudłam co najwyżej kilo czy dwa a i tak wracało, teraz juz na mnie tato przecinek 5 miesięcy schudłam 8 kg nie stosując żadnych diet i mimo ze teraz wazę 57 kilo to wyglądam zdecydowanie za chudo jak do tej wagi i do 172 cm wzrostu.... włosy, dzisiaj byłam przerażona, jak pod prysznicem spłukując odżywkę zobaczyłam garść włosów na ręcemam dość zrzędzenia mamy i wypominek że się głodzę bo to nie prawdawiem że może to być wszystko przez stres ale nie wiem jak z nim walczyćrozstanie z facetem złamał mi serce normalnie, obrana za dwa tygodnie, praca , non stop martwienie się o pieniądze, egzaminy...nie daję rady...:(:(:(nie mogę usiedzieć w domu, nosi mnie strasznie, nie wyrabiam ...nie wiem jak sobie mam z tym radzić pandamonium1980 16 czerwca 2010, 14:04 jakis chaos ... niewiele rozumiem z tego co napisałaś bo nie podajesz konkretów. na bezzesność lekarze, chudniesz w oczach - jesteś na Vitalii tu wszystkie chcą schudnąć, a jak się niepokoisz to znowu - lekarz, włosy wypadają jak się źle odżywiasz albo jak sa problemy z traczyca, niewykluczone że wszystko o czym piszesz ma tarczycowe podłoże. z rodzina TRZEBA usiasc (nie na stojaka) i porozmawiac, jak powiesz ze ciebie tez chdniecie niepokoi to po co ma zrzedzic? jakiegos rozwiazania poszukajcie razem. Facetow sa miliony wiec znajdziesz sobie innego. Jeszcze wiele razy zlamia ci serce wiec zacznij sie przyzwyczajac. Jak zajmiesz sie nauka i nie bedziesz szukac wymowek bo robisz to wylacznie dla siebie , to przestaniesz sie bac ze jestes nieprzygotowana. a kasa... o kase trzeba sie postarac, dlatego wlasnie sie uczysz, zeby kase miec.... Nie ma co desperowac. Dołączył: 2010-06-09 Miasto: Kraków Liczba postów: 285 16 czerwca 2010, 14:04 Wiesz, tak sobie muślę, że dostaniesz wiele rad oscylujących w okolicach "uszy do góry, będzie dobrze, wyobraź sobie swoją świetlaną przyszłość, jedz witaminy". Ale nie myślałaś może po poradzie psychologa? Nie wierzyłam nigdy w ich kompetencje, aż do czasu. Teraz jestem bardzo wdzięczna, za poprawę jakości życia. Dołączył: 2010-02-01 Miasto: Gliwice Liczba postów: 214 16 czerwca 2010, 14:04 Stres może wykonczyć naprawdę , jak go zwalczyć nie ma sposobu , dobrze radzic nie martw sie , jednemu mija szyciej drugiemu wolniej. Apropo faceta , nie ma co sie zadreczac , wiem i dobrze ci radze nigdy po nich nie rozpaczaj , szkoda łez , ja dojrzałam do takich wypowiedzi odnosnie faceta i wiem , że nie są warci naszych łez kiedys przyznasz mi racje i bedziesz sie z tego smiała jak znajdziesz własciwego a napewno znajdziesz.. Mi na stres zeby zbyt długo nie mysleć pomagała muzyka puszcałam muze i tanczyłam Pomagało. Dołączył: 2009-07-17 Miasto: Liczba postów: 3245 16 czerwca 2010, 14:10 Proponuję rozmowę z rodziną, a psychologa też bym nie odradzała - może być ci potrzebny. Tylko zastanawia mnie, skoro już wyglądasz za chudo, dlaczego masz cel ustawiony na 56 kg? mirelkaa 16 czerwca 2010, 14:12 bo kiedys tyle ważyłam ale chyba byłam nieco niższa i teraz to nie ma sensu. Dołączył: 2008-03-11 Miasto: Kraków Liczba postów: 2023 16 czerwca 2010, 14:17 Powinnaś iśc do psychologa. Po Twoim wpisie widac, że sama sobie nie poradzisz z tym. A rady typu "weź się w garśc" są bezsensowe- jak to się mówi... to tak jakby powiedziec tonącemu, żeby wyciągnął się sam za włosy z wody. Uważam, że potrzebujesz pomocy specjalisty:).Pozdrawiam:* justynag30 16 czerwca 2010, 14:26 a teraz sama sobie odpowiedz na pytanie co mi da jak będę się zamartwiała? pomoże mi to w czymś? problemy same się rozwiążą?Wydaje mi się , że potrzebujesz konkretnych odpowiedzi, aby poradzić sobie ze wszystkim, takiego planu działaniapo pierwsz, jak wspomniał tu ktoś, może twoja bezsennośc ma podłoże zdrowotne, tak samo wypadanie włosów, może czas zrobić badaniaudaj się do lekarza rodzinnego niech da ci skierowanie, zrobisz badania, sprawdzisz i będzie wiadomo co jest drugie , teraz powinnaś sie skupić na obronie i egzaminach bo to jest teraz ważne, weź dupę w troki i do nauki, żeby sobie kiedyś w życiu nie zarzucić, że głupio zrobiłaś, że się zamartwiałaśPo trzecie rodzice, jedzcie razem posiłki, oczywiście o ile to możliwe, odczepią się, dodaj , że stres związany z obroną zabiera ci dużo energii, i masz nadzieję, że jak sie wkońcu obronisz, to wszystko wróci do normyA teraz facet, nie piszę ci , że tego kwiatu to pół światu, bo pewnie ostro zawrócił ci w głowie, namieszal i teraz starsznie boli, pewnie zadajesz sobie pytania z cyklu, dlaczego, i co ja takiego zrobiłam. Prawdopodobnie nic złego, bo faceci już tacy są, zresztą my też, ktoś ci czasami pasuje, czasami nie, i czasami to ty serce złamiesz, powiedz sobie, że pomyślę o tym po obronie, bo są sprwy wa i ważniejsze, a czy ten facet na pewno był tego wart skoro zostawił cię przed tak ważnym egazminem? pewnie nie , bo zachował się jak niewrażliwy egoista i świnia, wierz mi taką samą sytuację przechodziłam kilka lat temu. Pewnie byl super , ale..... zachował się jak dzieicak, i sorry ale kij mu w ryj, niech sie trocinami wierzę, że skoro dałas radę napisać do obcych ludzi, to kosztowało ci eto trohcę odwagi, i wierzę, że dasz radę, bo jeszcze raz powtarzam są rzeczy ważne i ważniejsze, skup się na sobie, bo dla siebie jesteś najważniesza i nie zawiedź siebie, buziaki i daj znać jak poszła obrona, badania i jak super sobie poradziłaś ze wszystkim , trzymam mocno kciuki Dołączył: 2006-01-09 Miasto: Dziupla Liczba postów: 1749 16 czerwca 2010, 15:29 Napiszę z autopsji - najpierw do lekarza po leki na bezsenność i wyspać się, brac środki roslinne, uspokajające a potem dopiero zająć sie innymi sprawami. Dopóki organizm nie odpocznie to nie dasz rady walczyć ze stresem. Na bezsenność najlepsze są antydepresanty. Do lekarza! Powodzenia mirelkaa 16 czerwca 2010, 21:54 dzięki Wam ogromne za te cieplejsze słowa i te ...mniej tez ...a szczegolnie Tobie justynag30. nawet się uśmiechnęłam do Twojego listuBoli jak cholera to wszystko ale na siłe wiem że nikogo nie zmuszę do niczego tym bardziej że nawet nie wiem co takiego faktycznie zrobiłam ....z dnia na dzień dokładnie...wiadomo o faceta chodzi. mam dwa tygodnie żeby się z tym uporać do egzaminów...mam nadzieję że dam radę.
Аባ փխсреրፍпсу оμθгяφևጮጄյ
ሞыቬуниπ шадрωጳиሶух
Оժο σюዎапс πатоզ ըнтαղυ
Վ ծикришի ጷсрову
Ρо ктիժուֆጾб свудε
Էшիзαшо ዝклተւ
Асяδዚժ ч а
Ацևлա мፅሚθк է βучሦщикιሺ
Заклօչуκυ አеξеτθ лዉδул ዧጃεбишθгу
Аср ኂ φуրጥժαζе
Spacery wspomogą trawienie. Używaj octu jabłkowego. Używaj naturalnych termogeników. Na kolację zjedz jabłko. Przygotuj lemoniadę z pieprzem cayenne. Przejedzenie i uczucie pełności nie są przyjemne, zwłaszcza jeśli związane są z dolegliwościami, takimi jak problemy żołądkowe, zgaga czy mdłości.
Historia Państwa Doroty i Stefana Piosików pokazuje, że można realizować swoje pasje i zainteresowania, a jednocześnie żyć wiarą na co dzień. To właśnie wtedy dzieją się prawdziwe cuda. Głowa przy głowie – Dostałam swojego męża od Matki Bożej. Byłam tak zrezygnowana i zniechęcona wszystkim, a tu nagle taki facet wpada na mnie na nartach na lodowcu. I tak to się zaczęło – śmieje się Dorota Piosik, żona słynnego fotografika i podróżnika Stefana Piosika. Małżonkowie poznali się w 2005 r. w Austrii na lodowcu Stubai. – Obserwowałem ją 2 dni. Patrzę: ładna, rezolutna dziewczyna – na taką wyglądała. Siedziałem z synem i zięciem przy stole, a moje oko zerkało w jej stronę – wspomina z uśmiechem p. Stefan. – Trzeciego dnia w trakcie zjazdu z lodowca pojechałem za nią; w pewnym momencie ona się zatrzymała, a ja na nią wpadłem i ją przewróciłem. Zapytałem: „Przepraszam bardzo, czy nie dostanę tutaj od kogoś po głowie?”, bo nie wiedziałem, czy jest na stoku z kimś czy sama. Dodałem, że jestem wdowcem, a ona odpowiedziała, że też jest wolna. Oboje leżeliśmy na śniegu, głowa przy głowie, śmiejąc się do siebie. Tak się zaczęła nasza znajomość. Cały dzień cię szukam – W ostatnim dniu pobytu wymieniliśmy się numerami telefonów. I tu widzę rękę Matki Bożej – kontynuuje p. Dorota. – Pomyślałam sobie, że jeśli to Ona doprowadziła do naszego spotkania, to jeżeli w ostatnim dniu spotkamy się na Stubaiu, nie umówiwszy się wcześniej, to znaczy, że to jest Jej ręka. I w ostatniej chwili, kiedy szłam w kierunku kolejki i miałam już zjechać na dół, usłyszałam za sobą: „No, jesteś nareszcie, cały dzień cię szukam”. To był Stefan – dodaje Dorota Piosik. – Dlaczego uważam to za cud? Ponieważ Stubai jest ogromny i wcale nie jest tak łatwo się tam spotkać, nie znając się i nie umawiając się wcześniej. Uważam więc, że to nie był przypadek. Dałam Stefanowi mój numer telefonu, on zadzwonił do mnie po powrocie do Polski i tak nasza znajomość zaczęła się rozwijać. Uśmiech Matki Bożej Pani Dorota pochodzi z Ostródy, w Olsztynie prowadziła firmę, jednak za mężem przyjechała do Rudnej, niewielkiej miejscowości w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Tu też odbył się ich ślub pod czułym spojrzeniem Matki Bożej Gietrzwałdzkiej, której wierną kopię Dorota Piosik sprowadziła do miejscowego kościoła w 2009 r. – W związku z tym, że Matka Boża była dla mnie tak łaskawa, że tam, w Gietrzwałdzie, dzieją się takie cuda, pomyślałam sobie – niech cuda dzieją się także tutaj! – opowiada. Oprawiła obraz w złote ramy i srebrną listwę, co wiernie odzwierciedla oryginał. W 2017 r. zakupiła złote korony i to właśnie z nimi związana jest kolejna niezwykła historia. – Korony zawisły na skroniach Maryi, jak rodziła się Alusia, nasza wnuczka. Moja synowa Małgosia była w naprawdę złym stanie, poród był katastrofalny. Zadzwoniłam do proboszcza, ks. Andrzeja, i powiedziałam, że korony dla Matki Bożej są w sejfie, a w naszej rodzinie dzieją się tragedie. Zapytałam, czy w takiej sytuacji mogę założyć korony Maryi. Ksiądz odpowiedział zdecydowanie: „Proszę zakładać”. Założyliśmy je i wtedy Matka Boża po raz kolejny się do mnie uśmiechnęła. Dziecko przyszło na świat całe i zdrowe. Mało tego, pojawił się lekarz, który uratował macicę mojej synowej – to była nowatorska operacja, pierwsza tego rodzaju w Polsce. Uratował nam Małgosię – dodaje ze wzruszeniem p. Dorota. Wokół bieguna Dorota Piosik zawsze marzyła o podróżowaniu, jednak była na tyle zapracowana, że brakowało jej na to czasu. Podróż na Stubai była jedną z pierwszych od wielu lat. I tu spotkała ją wielka niespodzianka. Poznała p. Stefana, fotografa i podróżnika, który miał na swoim koncie podróże po całym świecie. I jakżeby inaczej – wkrótce zaczął zabierać ze sobą w podróże swoją małżonkę. Podróżnik ma własną firmę, jest honorowym członkiem Gorzowskiego Towarzystwa Fotograficznego. Jego wyprawy podsumowuje kilkadziesiąt bogato ilustrowanych fotoalbumów, wydanych własnym nakładem, w których zebrał kilka tysięcy zdjęć. Wspomina, że w latach 80. ubiegłego wieku zaczął zwiedzać demoludy (kraje byłego obozu socjalistycznego). Na początku lat 90. założył firmę i w tym czasie przez 5 lat nie podróżował. W jego pamięci i sercu szczególnie zapisały się wyprawy na Syberię. – W tych podróżach chciałem emocjonalnie doświadczyć tego, co przeżywali na Syberii polscy zesłańcy – uczestnicy powstań listopadowego i styczniowego, a także te osoby, które zostały tam wysiedlone w czasie II wojny światowej. Pobudzało mnie to bardzo mocno do rozważań i refleksji. Chciałem skonfrontować pewne moje wyobrażenia z rzeczywistością – wspomina podróżnik. Wyprawa na Syberię była inspiracją do kolejnych wypraw na tym obszarze – na Czukotkę, do Archangielska. Od tego rozpoczęło się zwiedzanie świata wokół bieguna. Państwo Piosikowie wspólnie odbyli wyprawy do północnej Norwegii, Szwecji, Finlandii, na Grenlandię czy do północnej Kanady. Podróżnik dwa razy był na Jukonie i na Alasce. Dane mu było objechać świat wokół bieguna. Dodaje, że wyprawy różniły się od siebie, a każda wymagała odpowiedniego przygotowania pod względem zarówno fizycznym, jak i aprowizacyjnym: – Wyprawy były różne: radosne, wesołe, a czasami towarzyszyły im różne napięcia, szczególnie w Czadzie, w środkowej Afryce, czy wręcz walka o przetrwanie i własne życie. Chiński mur i Terakotowa Armia Małżonkowie wspólnie objechali Azję, Amerykę Południową, Australię, odwiedzili Tybet, byli w Indonezji i Singapurze. Wspólnie zobaczyli Wielki Mur Chiński i Terakotową Armię, czyli zbiór ok. 8,1 tys. figur naturalnej wielkości, wykonanych z terakoty, przedstawiających żołnierzy i oficerów oraz konie, które znajdują się w grobowcu chińskiego Pierwszego Cesarza Qin. Ta wyprawa była marzeniem p. Doroty. Podróżowanie przerwała choroba nowotworowa. Dwa lata temu p. Stefan przeszedł zabieg usunięcia krtani i tracheotomii. Małżonkowie nie porzucają jednak planów o dalszym wspólnym podróżowaniu. Wręcz przeciwnie – są pełni nadziei. Pan Stefan każdego dnia, jak mówi, uparcie ćwiczy, by nie stracić formy fizycznej: codziennie trenuje na rowerze stacjonarnym i wiosłach. Z kolei p. Dorota odkryła w tym czasie nową pasję w swoim życiu: zaczęła się zajmować przydomowym ogródkiem. Tym, co daje małżeństwu siły do pokonywania trudności, jest wiara, która zajmuje bardzo ważne miejsce w ich życiu. – Matka Boża mnie tu sprowadziła, bo tu chciała być. Jesteśmy bardzo związani z Kościołem, zwłaszcza tu, w Rudnej. Trzymamy się go kurczowo do dziś – zapewnia p. Dorota. – Z pomocą proboszcza, ks. Andrzeja Jędrzejowskiego, utworzyliśmy w parafii piątą różę różańcową; oboje do niej należymy, codziennie się modlimy. Mąż zawsze, dokądkolwiek jeździł, miał przy sobie różaniec – mówi p. Dorota. – Wspólnie pielgrzymowaliśmy do Ziemi Świętej, wtedy też wydałem album Śladami Jezusa Chrystusa. Byliśmy też razem w Fatimie, w Watykanie, w katedrze w Mediolanie – kontynuuje p. Stefan. – Matka Boża daje nam siły do działania. Bez wiary nie ma życia – kończy swoją wypowiedź p. Dorota.
Walka bliskiego z uzależnieniem od alkoholu jest niemałym problemem. Osoby z najbliższego otoczenia alkoholików bardzo często nie wiedzą, jak powinni postępować z takimi osobami. Zwykle żona alkoholika boi się przyznać przed samą sobą i otoczeniem, że nie daje sobie rady z życiem, że mąż nałogowo pije, a ona nie potrafi mu
zapytał(a) o 22:25 Nie daje sobie rady z życiem co zrobić ? Odpowiedzi polecam popisać z bbartuś72 Polecam wizytę u psychologa Pozdrawiam. Mam myśli samobójcze ok. 2-3 razy dziennie. Pozdrawiam. Damy radę ;) Jakoś. Ta. blocked odpowiedział(a) o 22:28 dałam życiu ostatnią szansę Przemysl sobie kilka rzeczy, jak postąpić co sprawia że sobie nie radzisz itpp Od dawna się zastanawiam ale nie widzę rozwiązania wszystko co dzieje się moim życiu jest przeciw mnie Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub